Sama nie wiem, o co jest nie tak z tą książką. Grzywaczewski pisze dobrze i przystępnie, czyta się nawet szybko, ale... I właśnie nie do końca wiem, czym jest to "ale". Jakoś nie ciągnie mnie do lektury. Z jednej strony jestem ciekawa, co będzie dalej, a z drugiej nie chce mi się czytać. Mniej więcej wiem, jak cała wyprawa przebiegała - może tu jest pies pogrzebany. A może zwyczajnie nie fascynuje mnie literatura podróżnicza. "Gringo wśród dzikich plemion" też szedł mi jak po grudzie, a Cejrowskiego przecież bardzo lubię. Tak więc książkę odkładam. Może jeszcze kiedyś do niej wrócę.